– Sycylijczycy –
Mateusz Rzepka
Podczas moich pobytów na włoskiej Sycylii pozwoliłem sobie podglądnąć życie wyspiarzy. Omijając turystów w Katanii, Palermo czy Taorminie zawędrowałem w uliczki i codzienne sprawy lokalsów – jedzenie, pracę, wypoczynek, problemy. Zwyczaje Sycylijczyków nie różnią się specjalnie od naszych, północnoeuropejskich, ale dostrzegalne niuanse, często egzotyczne, potrafią zafascynować. Mieszkańcy tej najbliższej Afryce części Włoch mają bowiem spore poczucie autonomii. Ba! mają nawet swój własny język. Zapraszam na wycieczkę.


La mattina – poranek.
Niektórzy zjedzą słodkie śniadanie w domu, a inni wybiorą się do baru na filiżankę cappuccino (zamawiając po 11:00, wiedz, że La Coza Nostra już po Ciebie jedzie). To dobry moment, żeby zaczepić sąsiada, zapytać jak leci u syna studiującego prawo na północy lub skomentować nieudolność lokalnego klubu piłkarskiego, obficie przy tym gestykulując. Innym porannym fenomenem są barwne targi rybne, jak ten w Katanii, który zostawia sporo twórczego bałaganu – mieszaninę krwi, wody i odpadów. Zaangażowane są w nie często całe rodziny rybaków od pokoleń.



Dochodzimy do kolejnych symboli Sycylii: śmieci i znaków pobożności.
W listopadzie 2021 roku przez dwa tygodnie katańskie władze nie mogły dojść do porozumienia z przedsiębiorstwem oczyszczania, przez co niczym w wyniku napierających na siebie płyt tektonicznych (euroazjatyckiej i afrykańskiej), powstały istne wulkany śmieci, paraliżujące miasto. Równie wszędobylskie w Katanii są kapliczki poświęcone lokalnej świętej – Agacie. Na cześć chrześcijańskiej męczennicy, która ponoć kilkakrotnie ocaliła miasto przed lawą Etny czy trzęsieniami ziemi, każdego lutego odbywa się najważniejsze dla mieszkańców święto, z uroczystą procesją. Niestety, prastarą tradycję wstrzymała pandemia COVID w 2020 roku.


Mural na więzieniu w centrum Katanii prezentuje sędziów, policjantów i zwykłych obywateli, którzy zginęli walcząc z mafią. „Per non dimenticare” – aby nie zapomnieć. La Coza Nostra dalej zbiera swoje żniwo, być może rzadziej z rewolwerem w dłoni, a częściej z teczką pod pachą, penetrując struktury władzy czy wpływając na przetargi budowlane.



Il pomeriggio – południe.
Teraz Włosi zwykle przerywają pracę, aby wrócić do domu na rodzinny obiad, często kupiony w ulubionym barze na mieście, i udać się na sjestę.


Na ulicach widać bogactwo kulturowe i różnorodność etniczną wyspiarzy. Pierwsi byli tu Grecy, potem Rzymianie, Arabowie, Normanowie, Hiszpanie, Francuzi oraz finalnie Republika Włoska. Na symbolikę, legendy czy architekturę miejsca wpłynęła szczególnie synteza katolickiego i arabskiego dziedzictwa. Teraz na wyspę przybywa wielu imigrantów z krajów Afryki, dodających kolejne barwy sycylijskiej palecie.






Morze stanowi ocean wytchnienia, rekompensatę chaosu sycylijskiej rzeczywistości, miejsce spotkań i zabaw z przyjaciółmi. Tylko tutaj podczas 40-stopniowego upału można szukać ratunku, odnaleźć rześką przyrodę, tak wypaloną w letnie miesiące. Po pracy lub w wolne dni Sycylijczycy chętnie udają się na plaże. Szczególnie w miastach są one płatnymi kompleksami z leżakami i restauracjami.


La sera – wieczór.


Za egzotyczną osłoną ciepłego klimatu, świeżych owoców morza, wesołości ludzi i ich doskonałych sposobów na spędzanie czasu, kryje się miejsce jak każde inne – ze swymi błogosławieństwami oraz klątwami.
Sycylijczycy zdają się mieć trochę wspólnego z Polakami – szorstką szczerość, ale też gościnność, przywiązanie do tradycji, miłość do jedzenia oraz szczyptę chaosu. Kochają spędzać ze sobą czas, jednocześnie respektując żelazne rytuały drugiej osoby.
Włócząc się ich uliczkami pełnymi kontrastów, wyczuwam harmonię i spokój.
